Gdy szłam na studia, wydawało mi się, że zarządzanie pieniędzmi to przecież nic trudnego. Przecież dotychczas też nimi rozporządzałam. Jasne, za kieszonkowe nie musiałam przeżyć całego miesiąca, ale przecież co to za różnica? Wystarczy opłacić akademik, a z resztą to na pewno da się radę… otóż nie!
Jak mam wiedzieć, za ile żyję?
Zdawałam sobie sprawę z tego, że życie w Krakowie będzie bardziej kosztowne niż to w miejscowości z której pochodzę. Ale nie myślałam, że różnica może być aż taka i na początku, zanim poznałam miasto, przeżyłam kilka „zawałów” przy kasie, choć wydawało mi się, że kupiłam niewiele.
Na takie przygotowanie dałam sobie miesiąc. Przecież nie od razu Kraków zbudowano, a edukacja finansowa w Polsce (przynajmniej, póki chodziłam do szkół ogólnokształcących) ogranicza się do wytłumaczenia brutto, netto, wypełnij PIT. Dlatego wiedziałam, że wielu rzeczy mogę nie wiedzieć. Choć już wtedy rozpoczęłam czytanie i słuchanie Jak oszczędzać pieniądze?
Podstawową rzeczą jakiej się nauczyłam to ustalić sobie swój budżet i rozplanować go na dni. Zbieraj rachunki czy wyciągi z konta. Wtedy będziesz wiedzieć ile co miesiąc dostajesz, ile z tego wydajesz i… czy coś w ogóle zostaje.
Oblicz budżet dzienny/ tygodniowy
W pierwszym momencie, gdy dostaniemy więcej pieniędzy niż kieszonkowe, wydawać nam się może, że teraz podbijemy świat, będziemy chodzili na koncerty, do kina, lepiej się odżywiali i jeszcze zostanie nam w portfelu na tyle, żeby na spokojnie odłożyć… niestety, pewnie nie raz wiele osób takie postępowanie doprowadziło do jedzenia „chleba z nożem” przez część miesiąca.
Dlatego tak ważne jest obliczenie, ile możemy wydać w ciągu dnia czy tygodnia, tak, aby wystarczyło nam do końca miesiąca. Głównie, na te podstawowe potrzeby. Oblicza się to w jakże banalny sposób: od miesięcznego dochodu, odejmujesz wydatki (opłacenie czynszu i rachunków, bilet komunikacji miejskiej, bilety do domu). i wszystkie inne opłaty jakie musisz ponosić, a nie tylko chcesz. Pozostałą kwotę dzielisz przez dni/tygodnie, które zostały Ci do końca miesiąca. Wtedy wiesz, ile możesz maksymalnie wydać, tak żeby Ci starczyło na „życie”.
Dobrym patentem jest od tej kwoty odjąć jakąś jej część. Zależy ona od Ciebie i Twojego standardu życia. Może to być np. 50 złotych, które przeznaczysz w połowie na rozrywkę jak kino czy muzeum, a w drugiej połowie na sytuacje nieprzewidziane, jak zakup leków na przeziębienie lub na inne swoje przyjemności.
Korzystaj z okazji!
Każdy student dbający o swoje finanse po prostu musi korzystać z różnych okazji! Mam tutaj na myśli nie tylko wszelkiego rodzaju karty lojalnościowe, ale także korzystanie z codziennych promocji. Czasem zwyczajnie opłaca się kupić więcej, zwłaszcza produktów, które mają długą datę przydatności niż biec do sklepu w momencie, gdy okaże się, że brakuje głównego składniku obiadu.
Ciekawym patentem jest też kupowanie produktów „drugiej świeżości”. Produkty takie są wciąż dobre do zjedzenia, ale mają na przykład kilka dni do końca terminu przydatności i kosztują 50% mniej lub jak w przypadku warzyw i owoców są lekko przywiędnięte lub obite. Nie wpływa to na ich jakość, natomiast na cenę jak najbardziej.
Uff, myślę, że na dzisiaj już wystarczy edukacji finansowej. Mam nadzieję, że moje patenty przydadzą się Wam i dzięki temu trochę zaoszczędzicie. A jak Wy dbacie o swoje finanse? Dajcie znać w komentarzu!
Ściskam,
Ola 🙂