Mówią, że najlepiej uczyć się na błędach, a jeszcze lepiej, na cudzych. Dlatego zapraszam Cię na artykuł o 10 nawykach, które chciałabym mieć jako 20 latka.
Okej, umówmy się, mam 26 lat, dlatego te rady kieruję do siebie sprzed tych 5-6 lat. Mimo to, wydaje mi się, że są na tyle uniwersalne, że z powodzeniem wykorzystasz je w każdym wieku
Próbowanie nowych rzeczy
Na początku studiów byłam straszną boipupą. I… Z jednej strony wszystko było dla mnie nowe – mieszkanie w mieście, samodzielne ogarnianie, pójście solo na kawę, czy do kina. Ale gdy już raz gdzieś poszłam – raczej tam wracałam. Ba! Miałam z 10 przepisów, które non stop powtarzałam. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, wiem że mogłam próbować bardziej nowych rzeczy, zwłaszcza związanych z moją pracą, czy pasjami.
Odkładanie co miesiąc pieniędzy na osobne konto
Tutaj mały disclaimer, bo chyba nigdy nie miałam problemu z oszczędzaniem, może aż w drugą stronę. Natomiast totalnie myślę, że już na pierwszym roku powinnam sobie założyć drugie konto (i jeszcze skorzystać z jakiejś fajnej promo) i wyrobić sobie nawyk odkładania i pozwolić tym pieniądzom choć minimalnie pracować. Choć też na pierwszym roku weszłam głębiej w temat finansów osobistych, to inwestować zaczęłam chyba dopiero na 3. Warto wiedzieć, jakie są opcje, a ja w żaden sposób nie będę wam tutaj doradzać.
Czas solo – jeden z 10 nawyków, które chciałabym mieć
Umówmy się, spędzałam sporo czasu solo, ale nie umiałam spędzać tego czasu sama. Nie wiem, czy rozumiesz, o co mi chodzi. Gdy mieszkałam albo sama, albo bez znajomych, przez większość czasu czułam się samotnie i tego spędzania czasu sama ze sobą też musiałam się nauczyć. Na początku po prostu zastanów się, co lubisz robić, a jeśli to jest za trudne – czego nie lubisz robić. Doskonale się to łączy z punktem 1., czyli próbowaniem nowych rzeczy. Nie będziesz wiedziała, czy coś Cię kręci, jeśli tego nie spróbujesz. Nie ma nic złego w oglądaniu seriali (sama bardzo lubię!), pytanie tylko czy właśnie to chcesz wspominać za 60 lat?
Robienie notatek z przeczytanych książek
Niby człowiek wie, a jednak zapomina. Z podręczników wiadomo, siedziałam i klepałam, ale z takich “rozwojowych”? Ojj nie. A wiesz, przeprowadziłam się do Krakowa i miałam dostęp do Biblioteki Jagiellońskiej, która była dla mnie wtedy komnatą pełną złota. Legimi wtedy nie miałam. I wiadomo, że nie zapomniałam absolutnie wszystkiego z przeczytanych książek, ale po pierwsze, gdybym zapisała, to pamiętałabym więcej, ale też nie zastanawiałabym się z której książki jest dana myśl czy pogląd.
Prowadzenie notatnika
Unikam trochę mówienia, że dziennika, bo z dziennikami mam problem. Niekoniecznie codziennie mam coś do zapisania, więc nie piszę regularnie. Dlatego nazywam to notatnikiem. Robiłam to trochę intuicyjnie – gdy zbyt dużo miałam w głowie lub w serduchu, siadałam i spisywałam to, po czym wyrzucałam tę kartkę. W sumie na początku października zaczęłam prowadzić taki notatnik powiedzmy z prawdziwego zdarzenia, gdzie zapisuję sobie przemyślenia i wnioski związane z prowadzeniem firmy i totalnie myślę, że gdybym założyła taki dotyczący ogólnie mojego rozwoju, to teraz byłabym już mega mega dalej.
Odpoczywanie – najważniejszy z tych 10 nawyków
Wtedy, na początku studiów, o odpoczynku wiedziałam bardzo mało. Poza tym było mi wstyd przed moją współlokatorką – ona w niedziele wstawała o poranku, a ja nigdy nie byłam typem skowronka. Spanie było dla mnie mega odpoczynkiem. Czasem dochodziło do tego nieco kreatywności – gdy jeszcze miałam jakieś zamówienia na ręcznie robione kartki. Ale rzadko kiedy odpoczywałam tak wiesz, bez telefonu albo jakoś bardziej aktywnie. Na drugim roku było już lepiej, zdarzało mi się pobiegać, wkręciłam się w robienie zdjęć, co mega uwalniało mi głowę. Potem totalnie to zaniedbałam, bo wydawało mi się że jeśli będę taka zapracowana i urobiona po łokcie, to będę jakaś lepsza i w ogóle dostanę order z ziemniaka. Spoiler: nie dostałam i ty też nie dostaniesz. Skończyłam za to na terapii.
Zapisywanie rzecz do zapamiętania
Nie zliczę ile pomysłów wartych miliony, o ile nie miliardy przeszło mi obok nosa, bo o nich zwyczajnie zapomniałam! Ale nie chodzi tylko o to. Byłabym lepszą koleżanką, przyjaciółką, partnerką i w ogóle lepszym człowiekiem, gdybym zapisywała, zamiast mówić sobie, że zapamiętam. Każdy z tych genialnych pomysłów czy rzeczy do zapamiętania przechowywałam w pamięci roboczej, która jest w stanie pomieścić tylko kilka elementów. Jak tylko przyszły rzeczy ważniejsze w danym momencie – lub po prostu zasypiałam (umówmy się przed samym zaśnięciem miewamy świetne przemyślenia), moje pomysły odchodziły i już nigdy nie wracały. Teraz staram się je zapisywać. Tutaj też mam małą radę: zapisuj je w jednym i tylko jednym miejscu.
Gdy zapiszesz rzeczy do zapamiętania na jakichś karteluszkach, każdy pomysł w innym zeszycie, część na telefonie, a cześć na ręce – szybko je pogubisz. Nawet jeśli w danym momencie nie masz przy sobie tego, gdzie zawsze zapisujesz pomysły – pamiętaj, żeby je tam przenieść, kiedy to tylko będzie możliwe. Polecam Ci też zacząć korzystać z jakiegoś narzędzia, które może robić za Twój drugi mózg – świetenie sprawdza się tam Notion. W ogóle idea drugiego mózgu jest genialna i muszę stworzyć o tym materiał.
Mówienia sobie miłych słów
Mój wewnętrzny monolog zazwyczaj nie był jakoś szczególnie pozytywny. I to nie tylko, kiedy miałam 20 lat, ale i wcześniej. Nie jest łatwo polubić siebie, kiedy mówi się o sobie raczej same negatywne rzeczy. Zła wiadomość jest taka, że musimy same ze sobą wytrzymać całe życie. Zabrzmię zaraz jak “kołcz” życia. Trudno! Zrób wszystko, żeby zacząć lubić siebie! Pierwszym krokiem może być właśnie mówienie sobie miłych rzeczy. Ja od tego zaczynałam. Pierwszym, co wcale nie oznacza, że łatwym krokiem. Zacznij od powiedzenia sobie, że wykonałaś dobrą robotę, od tego, że ładnie dzisiaj wyglądasz. Brzmi nieco jak cringe, ale serio działa.
15 minut nauki dziennie
Tak tak, z perspektywy efektywniej nauki na studia też warto się uczyć regularnie (niekoniecznie codziennie). Tym punktem chcę cię jednak zachęcić do Twojej nauki i Twojego rozwoju. 15 minut może wydawać się bardzo mała jednostką czasu, tu jak najbardziej masz rację. Ale w ciągu roku robi się ponad 90 godzin nauki. Sporo, prawda? Może to być angielski, hiszpański, szydełkowanie, pisanie tekstów czy obsługa chat gpt. Nieważne! Z jednej strony chodzi o odczarowanie nauki, jako czegoś trudnego, nudnego i koniecznego. Z drugiej o wyrobienie w sobie nawyku, Z trzeciej – poszerzenie swoich horyzontów i granic.
Ruszanie się – ostatni z 10 nawyków, który wciąż chcę wprowadzić
Oklepana porada, prawda? Gdy miałam 20 lat, nie lubiłam aktywności fizycznej. Kojarzyła mi się z wf-em i odchudzaniem. Gdy puszczałam sobie jogę, którą tak wszyscy chwalili, myślałam że umrę z nudów. Problemem było podejście, czyli traktowanie treningów jak zło konieczne. Dobrze bawiłam się tańcząc zumbę, ale przecież to nie było zbyt fancy. Potem trochę biegałam, choć pewnie powinnam powiedzieć: z 5 razy w roku. Tylko że niećwiczenie szybko odbiło się na moim samopoczuciu. Szybciej byłam zmęczona, mniej skoncentrowana, plecy bolały tak, że nie wiem, no i nie oszukujmy się – wygląd ciała też się trochę zmienił. I to nie jest tak, że ja teraz jestem jakąś fit gazelą z treningami 6 razy w tygodniu i obozami sportowymi. Ale serio, wyjście z psem, wstanie od biurka raz/dwa razy na godzinę, czy streching robią robotę. I tutaj niestety nie doszłam do tego etapu, że treningi są dla mnie naturalne. W grę wchodzi jednak motywowanie się, trackery, a jeśli to nie pomaga to sięgam po samodyscyplinę.
10 nawyków, które chciałabym mieć jako 20 latka – podsumowanie
Myślę, że te 10 nawyków to fajna podstawa do żywiowego ogarnięcia mając te 20 lat, ale na spokojnie! Jak widzisz, ja wciąż walczę z tym, żeby regularnie ćwiczyć. Jestem ciekawa, jakie Ty nawyki chciałabyś mieć w wieku 20 lat? Koniecznie daj mi znać, a tymczasem
Ściskam i do następnego razu!
Ola 🦄